Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/215

Ta strona została przepisana.

Jak ich nie widziéć? ich wzrok serce mi roskruszy!
Jak ich nie widziéć Nicku?

NICK.

Panie! zamknij oczy...

HENRYK.

       20 One nie przed oczyma — one w mojéj duszy!
Widzę je, tak jak ciebie, jak me własne cienie
Ścigają za mną.

NICK.

Panie! zagaś lampę w nocy,
Mnie nie ujrzysz przed sobą... Zagaś twe sumnienie,
Widm nie ujrzysz przed sobą...

HENRYK.

To nie w mojéj mocy!
       25 Szalony jesteś! zgasić sumnienie jak świécę?

Wpatrując się w głąb pokoju.

Patrz! tam stoi, w posępnéj ubrany żałobie,
Jak gdyby chciał wyjawić śmierci tajemnicę?
Milczący — krwawy — blady — woła mnie ku sobie...
Wszak mu sztylety ciało rozdarły na ćwierci?
       30 A on wstał z grobu, świéży, jak z kołyski dziécie.

NICK.

O Panie! Rizzio błaznów lubił całe życie,
Może więc przyszedł tutaj szukać ich po śmierci?
Dziwię się że nie ze mną, lecz z tobą rozmawia,
Musisz być do mnie królu podobnym w téj chwili.

HENRYK, nie słuchając słów Nicka.

       35 Precz! precz Rizzio! twój widok, serce mi zakrwawia.
Wszystko bym oddał byle życie ci wrócili!
Nieobwiniaj mnie, odejdź, niech spokojny zasnę;
Ty może chcesz snu mego? spać nie możesz w grobie;
Więc i tam spać nie można?... Życie oddam tobie,
       40 Lecz wróć mi sen! nie wracaj! Życie oddam własne.
Twoje lica tak blade i ten wzrok rozwarty!

Śmieje się dziko z obłąkaniem.

Cha! cha! cha! to mi zmysły do reszty pomiesza.