Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/236

Ta strona została przepisana.
SCENA TRZECIA.
MARJA, PAŹ.
MARJA.

Poszedł... nie wstrzymałam...
Czuję że mogłam wstrzymać... Czarne moje serce!
Mogłam go jedném słowem wstrzymać — i nie chciałam.
Niech teraz dla nas ślubne rozścielą kobierce...
       5 O! nie! nie dla mnie szczęście. Paziu powiédz szczerze,
Ja okropną być muszę?...

PAŹ.

Pani! jesteś blada.

MARJA.

Klęknij tam przed ołtarzem, mów za mnie pacierze...

Paź odchodzi pod ołtarz, lecz niespokojny patrzy na królowę.

Na moje oczy jakiś sen trudzący spada,
Marzę i czuwam — barwę przybrały marzenia...
       10 Tron i świateł tysiące — ja siedzę na tronie...
Teraz, wszystko ciemnieje... w purpurze, w koronie,
Idę — O Boże! Boże! to mury więzienia...
Któż mnie wtrącił w te mury, żywą zamknął w grobie.
W około jeszcze wiernych przyjaciół drużyna,
       15 Dla czegoż płaczą? czemu ubrani w żałobie?
I xiądz nade mną czarne grzechy przypomina,
Jakież grzechy? — dzisiejszą noc — dzisiejsze zbrodnie!...
Teraz — wszyscy odeszli, kapłan się oddala,
Wchodzę do jakiéjś sali? to tronowa sala.
       20 Posępnym blaskiem płoną tysiączne pochodnie,