Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/242

Ta strona została przepisana.

Inny stworzyłam obraz niegdyś w mojém sercu,
Precz! precz ode mnie zbójco z tém wybladłém czołem!

BOTWEL.

Chodź ze mną!

MARJA.

Gdzie?

BOTWEL.

Odpoczniesz na ślubnym kobiercu...
Teraz idźmy się błąkać... Słyszysz te okrzyki?
       15 To lud nas ściga mściwy, wkrótce motłoch dziki,
Uzbrojony, napełni królewskie pokoje.
O Marjo! uchodź! uchodź!

MARJA, odstępując od niego z przerażeniem.

Ja się ciebie boję!

BOTWEL.

Serca zbrodnią skalane, zbrodni się nie boją,
Słuchaj! otrułaś króla, jesteś moją!

MARJA.

Twoją?...
       20 O! nie, Botwelu! ty mię skłonisz do szaleństwa.

BOTWEL.

Straszne okrzyki ludu, w tę noc zbrodni ciemną.

MARJA.

Cóż w tych okrzykach słyszysz? Co słyszysz?

BOTWEL.

Przekleństwa...
Chodź Marjo! uciekajmy! chodź zemną! chodź zemną!


KONIEC MARJI STUART.