Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/284

Ta strona została przepisana.

Cóż po łąkach? cóż po kwiecie?
Niechaj uschną — bym ja żyła...“

— „Czarna duszo! precz odemnie,
       85 Już miłości nie ocucę.“ —
— „Wyrzekasz się? lecz daremnie!
Znów zawołasz, — znów powrócę.“ —


II.

Rusałka się w mgłę rozpływa.
Nocą blady miesiąc świeci.
       90 I po łodziach lśnią łuczywa,
I do Dniepru toną sieci...

Hetman smutny i ponury,
Płynie zwolna łódź Hetmana;
Przed nią postać z mglistéj chmury,
       95 Płomieniami malowana:

Taka piękna, ponad falą,
Gdy się o nią blask rostrąca.
Wpół się ogniem lica palą,
Wpół się srebrzą w blask miesiąca.

       100 W zachwyceniu, nieprzytomnie,
Choć to może duszy zguba,
Hetman wołał: „Chodź tu do mnie!
Chodź tu do mnie moja luba!“ —


III.

Odtąd zawsze, zawsze razem.
       105 Hetman w więzy lgnął widziadła,
Choć jej dusza zimnym głazem,
Na twarz różne barwy kładła.

Zawsze piękna... z polnych głogów
Róże, złote włosy wieńczą. —
       110 I kradzioną z nad porogów
Mgliste szaty złoci tęczą.

Gdzie zarastał gaj odludny,
Jedném słowem — jednym rankiem,
Wzniosła z wyspy zamek cudny
I obwiodła złotym gankiem...