Już mój sokół, chart zabity,
155
A jéj niéma?... pójdę do niej...“ —
Jakże miłe tchnienie wiosny?
I woń fali świeża, chłodna?
Nad porogiem, czarne sosny
Szronem bieli mgła nadwodna.
160
Pod skałami ciągłe burze,
Łamią w falach blask xiężyca;
Nad falami w mglistéj chmurze,
W blasku srebrnych tęcz dziewica.
Przy jéj stopach chart bladawy,
165
Niespokojny i ponury:
Ma ramieniu sokół mgławy,
Nastrzępiony, patrzy w chmury.
— „Jakżeś piękna!“ hetman woła,
„Któż ci może ujść bezkarny?
170
Chodź tu luba — spłosz sokoła,
Chart niech leci gonić sarny.
Tu pod moich ust płomieniem,
Twe się blade mgły rospłonią.
Jak tu miło! pod sosen cieniem!“
175
Prosi — błaga — okiem, dłonią.
Lecz dłoń jego, ciężka wina!
Czy przypadkiem, czy po myśli,
Na krzyż srebrną mgłę rozcina,
Znak zbawienia święty kryśli:
Przed krzyżem się mgły rozpierszchły
180
Jak złamane wód błękity;
I Rusałki rysy zmierszchły,
Obraz zniknął w mgłach rozbity... —
Znikła... słychać tylko burze
185
W głębi Dniepru — i szum piasków. —
Lecz mgła spływa, — spływa w chmurze
Zabłąkanych kilka blasków;
I rozbite mgły zwierciadła,
Wiatr przybliża... zmniejsza, — zmniejsza,
190
Lśni Rusałka, lecz pobladła,
I pobladła — i smutniejsza...