Kozacy wygnali nad Donu brzegami,
Gdy Dniepr opuszczali, pieśń smutna i szczytna
Z rospaczy wyrazem, zmieszana ze łzami.
Na głowę carycy przekleństwa miotała.
5
O falo błękitna! o falo błękitna!
Tyś czajki nosiła — tyś łzy te widziała. —
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
„Zda się, że słońce piękniejsze świta,
Gdy do powrotu Czajka zwrócona.
Miła téj fali barwa zielona,
10
Czajkami w srebrną pianę rozbita.
Jak się te nurki spokojnie pławią,
Pod słońca blaskiem skrzydły trzepocą.
Lecz, kto wié druhy, może przed nocą
Srebrne się morza fale zakrwawią?...“
15
„Ha! zgadłem bracia — tam na obłoku
Turecki żagiel z wiatrem ucieka.
Zaczęte łowy! mieć go na oku,
Lecz się nie zbliżać, — zawsze zdaleka.
Niech żadne wiosło czajki nie nagli,
20
W dzień się nie zbliżać, nie stawiać czoła,
Galery mają oczy sokoła,
Zaraz dostrzegą... Zwinąć pół żagli.“ —