Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Pełnym workiem piastry swiecą
Podłe, jako liść zżółkniały;
Jak wleciały,
       210 Tak wylecą.
Przez pół roka pan dostatni,
Kozak Wojewodą. —

A gdy wyjdzie piastr ostatni,
Znów z Kijowa Dniepru wodą
       215 Do chat naszych. — Kozak spiéwa,
A gdy nędze zakłopocą;
W łodziach nocą,
Lśnią łuczywa;
I do ciemnéj Dniepru wody,
       220 Cicho sieci toną.

Miło błądzić gdzie ogrody
Wschodnich Baszów, kędy płoną
Złota blaskiem jabłka duże;
Lecz się miléj schylić z konia.
       225 I wśród błonia,
Polną różę
Zerwać, zanieść z ranną rosą,
Lubéj w upominku.

Pierwéj fale wyspy zniosą,
       230 Niźli kozak dla spoczynku
Tknie się pługa... gdy raz złotem
Da zakupić ręce panu:
Wśród limanu,
Zlany potem,
       235 Zlany łzami, będzie w stożec
Składał kryształ soli. —

O! nie pójdzie Zaporożec,
Zaprzedany do niewoli,
Błądzić!...