Wyrastał wielki maszt nieruchomy.
65
Słońce złociste, niećmione mgłami,
Tonie w oczeret — blaski niknące
Spały na żaglach, a nad żaglami
Zwieszały liście brzozy płaczące,
A jeszcze wyżéj, na żaglów szczycie
70
Bandera Baszy połyska złotem;
I jeszcze wyżéj, w nieba błękicie,
Jaskółki szybkim krążyły lotem.
Tak cichy widok... Niech Turki marzą
Że są panami stu wysp na Niżu;
75
Niech spią głęboko — bo już na krzyżu
Usiadł jak do snu sokół stepowy,
Smutny wszedł miesiąc z płonącą twarzą,
I na zamglone patrzał ostrowy.
Cichość posępna i noc głęboka.
80
Na straży Turek zbrojny połyska,
I z chat kozackich nie spuszcza oka:
Ale po chatach gasły ogniska.
Turek odmawia modły Proroka,
I tak się rajską otoczył chwałą,
85
Że ani dostrzegł, jak pośród cienia
Mierzonym razem światło łyskało,
Jakby budzone ognie z krzemienia.
Podobnie kiedy Turków ogrody
Bogatym w kwiaty błysną granatem:
90
Tak zdala trzciny nad Dniepru wody,
Nagle rozkwitły ognistym kwiatem.
I blask pozłaca ciche brzóz czoła,
Cztéry płomieni błysnęły koła,
A gdy znalazły upływu łoże,
95
Pobiegły szybko, w jedno się zlały,
I wnet ogromne pożaru morze
Pod okręt wzniosłe toczyło wały.
Na krzyk strażnika, ze snu zbudzeni
Zbiegli się Turcy. Rospacz straszliwa!
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/314
Ta strona została przepisana.