Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/321

Ta strona została przepisana.

Nikt nie usłyszy jęku — prócz Boga.“
Skinął — zapadła nagle podłoga.
       25 Pop przeniesiony w lochy podziemne
Zniknął — i słychać było westchnienie...
Znów skinął Hetman, a na skinienie
Dzień świateł wpłynął w komnaty ciemne.
Gdy się rozjaśnił, obaj rycerze
       30 Znów przez te same wyszli podwoje,
I do narożnéj wstąpili wieże,
By się do walki stroić we zbroje.

Basza wziął turban, stalą podszyty,
Piersi drucianą kryje koszulą,
       35 I miecz Damaszku, z dwóch mieczów zbity,
I ciężki czekan z kolczatą kulą.
Tak uzbrojony lekki i rzeski.
Za pasem sztylet zawiesił Fezki;
Wziął tarcz z sitowia, jakiéj do wojny
       40 Używa w stepach Tatar budziacki:
I już był gotów... Hetman kozacki
Bespieczniej wprawdzie lecz ciężko zbrojny;
Zakuł pierś mężną w pancerz ze stali,
Niósł hełm z przyłbicą ściśle zakrytą;
       45 A z piór i włosów na hełmie kitą
Rośnie we dwoje, do sklepień sali.
Kopiją wstrząsa do rzutu celną.
Przy boku błyszczy miecz obosieczny,
Tak z Baszą sercem i zbroją sprzeczny,
       50 Wychodził staczać walkę śmiertelną...

Już się na biały dzień zabierało
Gdy wyszli z zamku. Jakby zbudzone
Chmury nadrannym wiatrem kręcone,
Już się z mgłą dolin mieszały białą.
       55 I słychać oddech poranku świeży,
Co lekko wzrusza nadwodne trzciny;
Swiegocą wróble na zamku wieży,
Na pół uspione między kaliny.
I xiężyc blady i gwiazdy bladły,
       60 Szarzeją światłem nieba błękity;