Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/325

Ta strona została przepisana.

I nad nią jeszcze zemsty dokonał.
Przekleństwo jemu!“ — westchnął — i skonał.

Zaledwo skonał — przez kwiatów niwy
Rzucając za się wzrok niespokojny,
       180 Na koniu Turek przeleciał zbrojny,
I zniknął we mgle... Śmiéch dziki Xeni
Smutnie po rosach zabrzmiał. — „Mam syna!
Ojciec mój skonał pośród płomieni.
Syn mój jak świéża rośnie kalina;
       185 A Hetman. — Syn miał ojca Hetmanem,
I żyć nie będzie pod innym panem.
Lecz wam kozacy, wam nie pokażę
Syna mojego — w grób go zakopię;
Ale krew jego przyniosę w czarze,
       190 I krwią mogiłę ojca pokropię.“

Jakie tam było po chatach łkanie!
Gdy wieść okropna biegła przez sioła.
Zgasłeś! wołali, zgasłeś Hetmanie!
Któż jak ty w czajce lotem sokoła,
       195 Z nami na czarne popłynie morze?
Kiedyż takiego ujrzémy pana?
Kiedyż drugiemu słać będziem łoże,
Gruzami z wielkich gmachów Sułtana?...

Wieją tłumami kozackie kity,
       200 Hetmańska trumna już nad mogiłą;
A w trumnie Hetman leży odkryty.
Coś mu się we śnie strasznego śniło,
Bo wyraz wzgardy z twarzy wyryty.
Z żaglów tureckich śmiertelna chusta
       205 Spowiła ciało. Złotym obrazkiem
Pop go opatrzył, posypał piaskiem,
Kawałek chleba włożył mu w usta,
Zgraję tym samym obdzielił chlebem;
A gdy wymówił ostatnie słowo,
       210 Płaczki zaczęły pieśń pogrzebową.
Lecz jedna z płaczek, szła za pogrzebem,
Smiéchem zbłąkała pieśni odgłosy;