Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

Smutniejszémi twarzami w przeszłość upłynioną.
Szczęśliwy! twoje myśli świetniéj w słowach płoną,
Niż gdy w sercu zamknięte — moje myśli gasną,
       185 Słów niecierpią — lecz nieraz w godzinie tajemnic
Tłumnémi słowy w piersiach jak szatany wrzasną,
I wołają ażebym je wypuścił z ciemnic,
Abym je wywiódł na świat — słów otworzył drogę.
Niech mi świat da poezją — dać mu jéj nie mogę.
       190 W tłumie myśli mam przepaść wiecznie czczą myślami,
Przepaść ciemną, głęboką; napełnię ją życiem...
Jeżeli nie wystarczy? biada! ciągłém gniciem
Myśl się w martwą przekształci ciemnością i łzami,
Stanę się myśli grobem — lub umrę przedwcześnie.
       195 Słuchaj! wschodnie krainy dziś ujrzałem we śnie,
Piękne były, czarowne, nieraz o nich marzę.
Widzę słońcem ściemniałe Beduinów twarze,
Widzę lasy palmowe, świadki dawnych czasów.
Myśl moja niewstrzymana w te krainy goni,
       200 Chciałbym jak duch w kwiecistéj rostopić się woni,
Chciałbym jak liść nieznany paść tam, w głębi lasów.”

Gdy tak marzył — to wisznie i kwiaty ogrodu
Bezwonne przed nim rosły, bo myśl daléj biegła.
I wkrótce marzeniami ognistémi wschodu
       205 Zamknęła go w płomieni kole i obległa.
Więc pojechał do wielkiéj na północ stolicy,
Gdzie długo patrzał w Koran, zwierciadło Kalifów;
Albo samotny słuchał wieków tajemnicy,
Wymówionéj niepewną twarzą hieroglifów.
       210 Po trzech latach nauki, miał wziąć kij pielgrzyma.

Przez te trzy lata dziecko z czarnémi oczyma
Poznało miłość. — Pierwszą i ostatnią była,
I najsilniejsza z uczuć, uczucia przeżyła.
Widziałem go przy stopach dziewicy — anioła,
       215 Czarnémi weń oczyma patrzała i bladła,
Myśląc o dziecka życiu, bo z wielkiego czoła
Przyszłość mu nieszczęśliwą jak wróżka odgadła.
Więc odwracała oczy a wtenczas łzy lała.
Przed nią dusza dziecięcia jako karta biała,