Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/016

Ta strona została przepisana.
CZAROWNICA.

Uderzy
Za dziesiątém mgnieniem powiek
Z Babillońskiéj ludów wieży.
A gdy bić będzie, choć głucha, usłyszę.       15
Lecz gdzież są, panie, twoi towarzysze?
Leniwo śpieszą z błękitu podniebień:
Żółw, z którego to zgrzebło utoczył mi tokarz,
Prędzéj chodził...

SZATAN.

To źgrzebło, pokaż mi je – pokaż!...
Łzy mi płyną... poznaję Twardowskiego grzebień,       20
On mię zgrzebłem tém czesał, gdy w psa wlazłszy skórę
U nóg mu się łasiłem. Odejdź, moja pani;
Goście sproszeni zlecą się na Łysą Górę.

(Czarownica odchodzi.)
(Szatan woła.)

Szatani!

(Błyska dziesięć razy i dziesięć tysięcy szatanów spada.

Spadł z nieba deszcz szatanów, niech ziemię polewa,
Jeśli jeszcze na ziemi są Edeńskie drzewa,       25
Niech rosną, to jesienią człowiek owoc zbierze...
Siadajcie! cóż między wami
Nie widać Mefistofela?

ASTAROTH.

Zaszedł na grób przyjaciela,
Na grobie Twardowskiego odmawia pacierze.       30

SZATAN.

Taki się teraz zrobił czuły i pobożny
Jak poeta... Lecz księżyc zabłysnął dwurożny,
Czas przystąpić do dzieła...

DIABLI.

Co nam król roskaże?

SZATAN.

Obejrzeć trzeba koła w wiekowym zegarze,
Krwią dziecięcia namaścić gwichty i sprężyny;       35