Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/018

Ta strona została przepisana.

Strawiony zgnilizną czasów,
Okrył się rdzami kruszców, i kością granitów,       70
Porósł mchem kwiatów i lasów;
Potem wydał robaki, co mu łono toczą,
I myślą.
Biada im! jeśli marzeń ziemią nie okryślą,
Kołem widzenia – biada jeśli je przekroczą...

GEHENNA.

Królu, wiek dziewiętnasty uderzył.

SZATAN.

Astaroth       75
Niech liczy lata; może ten, co za obłokiem
Gromy ciska, chcąc wesprzéć jaki ziemski naród,
Może wiek który ludziom skrócił jednym rokiem,
Może ukradł szatanom dzień jeden, godzinę;
Więc się o nią upomnę u Boga,       80
Lub buntowną chorągiew rozwinę.
Wemnie, i w przyrodzeniu zgwałconém ma wroga.

ASTAROTH.

Tysiąc ośmset lat wybiło.

SZATAN.

Więc się koło fortuny całe obróciło?
Każdy ząb jéj rozdziera, każda szruba ciśnie.       85
Teraz, gdy niebo zabłyśnie,
Błyskawica trwa dłużéj niż te wszystkie lata
Zbiegłe męczarnią dla świata;
A każdy rok, jak ślimak sunął się leniwo,
Dla nędzarzy, dla głupich kochanków nadziei;       90
A gdy śliną ośrebrzył ślad zbiegłéj kolei,
Ślizgał się po niéj człowiek pamiątką pierszchliwą.
Obłąkani w przeszłości żeglarze
Brali imie dziejopisów;
Sztuką ich było pisać wielkie kalendarze,       95
Pełne królewskich imion i dat i napisów.
Inni myślą ścigali treść myśli,
Filozofy – głęboko myśleli,
Aż nad ciemną przepaścią zawiśli,