Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/024

Ta strona została przepisana.
SZATAN.

Spieszmy nowe tworzyć brzemię,
Nim jutrznia błyśnie ponura:
Nim się żywioły ochłodzą,
Rzucie język Balaama oślicy:
       240 A ci co się z niego wyrodzą,
Narodowéj się chwycą mownicy.
Mowców plemię...

DIABLI.

Tłum! tłum! tłum poleciał na ziemię,
Jak zwichrzone szpaków stado.

SZATAN.

       245 Widzicie tę postać bladą
Z mętów kotła już napół urodną;
Twarz uwiędła i wzrok w czarném kole;
Paszczę myśli otwiera wciąż głodną,
Wiecznie dławi xięgarnie i mole;
       250 I na krzywych dwóch nogach się chwieje,
Jak niepewne rządowe systema.
Chce mówić, posłuchajmy co na świat posieje?...

TWÓR (pokazując z kotła głowę.)

Czy lepiéj kiedy jest król? czy kiedy go niema?...

SZATAN.

Precz z tym sfinxem co prawi zagadki!
       255 Sam jéj djabeł rozwiązać nie umie;
Niech w szkolarzów zasiewa ją tłumie,
Oplątaną w dziejowe wypadki;
Niech z ministerjalnéj Jawy,
Nad rozlewem żyźniącym krwi Nilu.
       260 Ze złamanych kolumien podstawy
Gada hieroglifem stylu.

ASTAROTH.

Panie! Patrz tam, z kotła pary
Znów się jakiś twór wylęga.
Twarz ma okropnéj poczwary,
       265 Przez pierś jeneralska wstęga.