Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/027

Ta strona została przepisana.
PROLOG.

PIERWSZA OSOBA PROLOGU.

Boże! zeszlij na lud twój wyniszczony bojem,
Sen cichy, sen przespany, z pociech jasnym zdrojem;
Niechaj widmo rospaczy we śnie go nie dręczy,
Rozwieś nad nim kotarę z rąbka niebios tęczy.
       5 Niech się we łzach nie budzi, przed dniem zmartwychwstania;
A mnie daj łzy ogromne i męki niespania,
Po mękach wręcz mi trąbę sądnego Anioła;
A kogo przed tron Boga ta trąba zawoła,
Niechaj stanie przed tobą. Daj mi siłę Boże,
       10 A komu palec przekleństw na czoło położę,
Niech nosi znak na czole... Pozwól panie tuszyć
Że słowem zdołam cielce złote giąć i kruszyć...
Z brązu wzniosę posągi, gdzie pokruszę gipsy.
A kto ja jestem? Jestem duch Apokalipsy —
       15 Obróćcie ku mnie oczu zamglonych i twarzy...
Oto stoję wśród siedmiu złocistych lichtarzy
Podobny do człowieka... szata w długość szczodra
Spływa do stóp; pas złoty przewiązał mi biodra,
Głowa kryje włos biały, jak śniegi, jak wełna;
       20 Z oczu skra leci ogniów dyamentu pełna,
Nogi mam jak miedź swieżém ogniskiem czerwona,
Głos huczy jako woda wezbraniem szalona,
W ręku siedem gwiazd niosę, a z ust mi wytryska