Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/130

Ta strona została przepisana.

A to — Kasztelanowa Robroncka ze Spiży.
A to mój syn jedynak twój potencyi sługa.

KRÓL.

Cóż to? paź tu?

MAZEPA.

       5 Oracya, była bardzo długa,
Nie chciałem się rozczulić, wnet mi oczy mokną —
Wszedłem przez okno...

KRÓL.

Strzeż się wylecić przez okno.

MAZEPA.

W szczęśliwsze pozwól Królu ufać horoskopy.

KRÓL (do wojewodziny.)

Pani racz mi dać rękę — Te ogniste stropy
       10 Prawdziwie empirejskim zdają się obłokiem,
A ty Wojewodzino...

(kończy do ucka komplement.)
WOJEWODA.

Za królewskim krokiem,
Mości Panowie proszę — proszę — bardzo proszę. —

(Wychodzą wszyscy, oprócz Mazepy, na dalsze pokoje.)




SCENA SZÓSTA.
MAZEPA (sam.)

O! dziwny świat! ten młody Rotmistrz, przy macosze
Tak cudownéj, a zimny jak lód się wydaje,
Gdy ja, ledwom ją ujrzał, już mi serce taje...
Już chciałbym albo żyć z nią — albo umrzeć dla niéj.
       5 Mościa Kasztelanowo, o! zgadłaś Waćpani,
Że tu przyjdzie w miłości zapisać się wiecznik.
Zacznę jak słońce, może skończę jak słonecznik —
Ona mi będzie serce obiacać oczyma.

(Wojewoda wchodzi.)