Udało mi się żadnéj ręki nie uchwycić
I zostać z nią sam na sam... Piękności cudowna!
Owiała mię przy tobie trwoga nie wymowna,
Jak w miejscu świętém.
Tak mi coś na sercu smutno!
5
Niespokojnością jestem dręczony okrutną.
Jak tu zacząć —
Czy wolno Panią prosić w tany?
Niech Pan wybaczy.
Więc nie?
Nie.
Głosek twój śklanny
Wyuczył się harmonii od leśnych słowików;
Oczy twoje z błękitów całe i z promyków,
10
Od gwiazd się nauczyły być tak błękitnemi,
I tak zawsze, tak prosto zlatywać ku ziemi,
Pozwól mi głos usłyszéć, i zobaczyć oczy,
Bo pomyślę żeś gniewna — Ty drżysz? — Nikt nie wkroczy,
Wszyscy za królem ciągną po zamku — My sami. —
15
O! to kraj dziwny! tu są niebianek ustami
Róże zamknięte, nie chcą otworzyć się całe...
Widzę na ustach uśmiech... Muszę oczy śmiałe
Odwrócić, bo mię twoich brwi mignienie zgubi.