Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/147

Ta strona została przepisana.
KRÓL.

O! szatan!

AMELJA.

Więc się Panie zawstydzona skarży...
Ufam że się król ujmiesz za sprawą kobiéty...

KRÓL.

Osądź go sama.

AMELJA.

Jakto! ja mam sądzić — nie ty?
Królu, ty w naszym domu.

KRÓL (na stronie.)

Przeklęty Paziku!...

(do Amelii.)

       30 Pani, w naszym kodexie jest zbrodni bez liku,
Lecz takiéj nie ma zbrodni, ani kary na nią.

AMELJA.

Królu! powiedz mu że on domu tego panią
Zhańbił — że podłe serce mu w piersiach uderza,
Ani serce Polaka, ni serce rycerza;
       35 Powiedz mu, że my biedne kobiéty się bronim
Wzgardą — więc ja pogardzam — i zapomnę o nim.
Że choćbym nierządnicą była — nie skorzysta,
Bo jeszcze ja dlań będę za dumna, za czysta.
Powiedz mu, że nikogo nie mając za stróża,
       40 Mogłabym mieć mściciela, — lecz mam go za tchórza,
I wzgarda moja, litość urodziła we mnie.
Ale mu powiedz królu że zrobił nikczemnie,
Powiedz i wypędź — niech go nie widzę przed sobą.

KRÓL.

Czemuż winienem pani że z twoją żałobą
Do mnie przyszłaś...

AMELJA.

       45 Sądziłam że króla przytomność
Nie wstydzi...

KRÓL.

O szczęśliwy król któremu skromność
Zawierza, i w całém się zdaje zaufaniu,
Szczęśliwy cię oglądać po świeżém spłakaniu,
Jeszcze cichemi łzami żalu brylantowa —