Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/148

Ta strona została przepisana.

       50 O! nie płacz, ja ukarzę Pazia — daję słowo —
Ukarzę — i nie ujrzysz go więcéj przed tobą.
Teraz o innych rzeczach pomówimy z sobą,
Piękna Wojewodzino — o zakład że zgadnę
Jak masz imie; być musi imie smętne, ładne —
Jakże twe chrzestne imie?

AMELJA.

Amelja.

KRÓL.

       55 Bóg z nami!
Słowik téj nocy ciągle pod memi oknami
Spiewał to imie — jam spał i słyszał po trosze
Teraz już z serca tego słowika nie spłoszę —
Piękna Ameljo! i tak więdnąć tu odludnie? —
       60 Ten zamek nad jeziorem położony cudnie,
Ale smętny jak moje we Francji więzienie...
Te okna, te arkady, te lipowe cienie...
Ale tu całe życie, prawie przeżyć trudno...
Ameljo, czy ci w zamku tym czasem nie nudno?
       65 Czy nie żądasz odmiany — tu dnie smutne płyną,
Jabym w tym zamku umarł już Wojewodzino.
To więzienie jak moja francuska wieżyca;
Ach! było i tam dziewcze, tak jasnego lica
Jak ty pani — tak w każdém ujęcia okrzętna.
       70 Która mi wtenczas miłą — a dziś jest pamiętna...
Jesteś od niéj piękniejsza, lecz podobna trochę,
Ty jesteś smutna, tamte dziewcze było płoche.
Nieraz oszukiwała więzienia pachołków
I list z kraju przyniosła w bukiecie fijołków...
       75 Dziś woń fijołków zawsze mi ją przypomina.

AMELJA.

Jakże się nazywała ta biedna dziewczyna?

KRÓL.

Klaudija...

AMELJA.

Więc kochała i umarła z żalu.

KRÓL.

Wdową jest po Marszałku dzisiaj d’Hopitalu.