Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/149

Ta strona została przepisana.
AMELJA.

Zapomniała? zdradziła?

KRÓL.

Odmieńmy rozmowę.
       80 Dziś gdy mię gryzą kolce korony cierniowe,
Cóżbym nie dał by dawne powróciły lata,
Gdy chléb spleśniały przy mnie, w oknach była krata,
A serce kochające przy sercu mi biło.
O! pani, jakże teraz samotnemu miło
       85 Znaleść tak piękną, smętnych uczuć powiernicę,
Takie dwie łzy, dwie takie w oczach błyskawice,
Co z gniewnym ogniem niosą razem przebaczenie;
Takie słyszeć nad własną niedolą westchnienie,
Tak białą dłoń i miękką mieć do łez otarcia.
       90 Tron i koronę rzucić, bez przyjaciół — wsparcia...
Opuścić kraj, gdzie ludzie są w sercach zatruci.
Rzucić wszystko, z tą jedną, co nigdy nie rzuci.

AMELJA.

Mogęż odejść?

KRÓL.

O! pani zostań — jedna chwila...
Ty nie wiesz że w téj chwili los mój się przesila,
       95 Że mi korona spada z głowy co się schyla
Przed tobą czarodziejko.

AMELJA.

Mogęż odejść panie?

KRÓL.

O! dumna, raz niechętne dałaś całowanie
Czołu Pazia — lecz teraz spotkasz...

AMELJA.

Już mi widne...

KRÓL.

Czoło w koronie...

AMELJA.

Zimne...

KRÓL.

Dokończ...

AMELJA.

I bezwstydne.

(Odchodzi.)