Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/150

Ta strona została przepisana.
SCENA CZWARTA.
KRÓL, WOJEWODA.
WOJEWODA (spotykając odchodzącą Amelję).

Co to jest? — Do swych Aśćka idź apartamentów.

KRÓL.

Cóż tak srogi? —

WOJEWODA.

Mościwy Panie, bez wykrętów,
Coś mi dziś we łbie jęczy pogrzebowym dzwonem,
Krew co się lała, leży pod żony balkonem...

KRÓL.

Co? Pazik taki śmiały?

WOJEWODA.

       5 Królu, proszę o to:
Wypraw ty mi z zamczyska tę laleczkę złotą,
Wypraw ją — bo już Panie Miłościwy ranna.
To jak się dotknę — stłuc się gotowa jak szklanna;
Ja żony nie podzieram, to święta kobiéta...
       10 Lecz ten paź, on się czegoś tu królu dopyta —
Ja ciebie może Panie Miłościwy nudzę,
Lecz powiadam, jeśli chcesz mieć w dalszéj usłudze
Twojego dworzanina, to go wypraw prędzéj —
On się tu może zgubić jak worek pieniędzy —
       15 Złoto wabi — on cały złoty — toć ukradną —
Wypraw go Mciwy Panie, ma figurkę ładną,
Ja się o niego boję...

KRÓL.

No mój Wojewodo,
Widzę że w tobie, ta krew, to nie szafran z wodą...
Cieszę się, żeś mi jeszcze czerstwy i ognisty...
       20 Przyszlij mi Pazia — zaraz mu napiszę listy —
I wyszlę do Warszawy.

WOJEWODA.

A ja mu dam szkapę.

(Odchodzi.)