Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/151

Ta strona została przepisana.
SCENA PIĄTA.
KRÓL (potém MAZEPA.)

Ja zgrzeszyłem jak dziecko — a Paź weźmie w łapę;
To i dobrze, on w moich zamiarach przeszkadza.
A jak widzę, to mnie tu on haniebnie zdradza
I sam pięknie przy własnéj patronuje sprawie.
       5 To i dobrze, z listami Pazika wyprawię —
Zostanę sam, a pomoc mi rychło przybędzie.

(Wchodzi Mazepa.)

Nastraszyłeś mi Waćpan przed czasem łabędzie.
Próżno spuszczasz oczęta, i przegryzasz wargi,
Były tu na Waćpana, gapiu, różne skargi;
       10 Wywędrujesz mi stąd precz, z listami do żony.
Do gabinetu za mną...

Wchodzi do pokoju bocznego.
MAZEPA.

Proszę jaki słony,
Mój ortodoxus, nigdy tak źle nie zaczynał.

KRÓL (za sceną.)

Za mną do gabinetu Wać...

MAZEPA.

Djabeł kardynał.

(Wychodzi za Królem.)




SCENA SZÓSTA.
ZBIGNIEW (wchodzi.)

Tu wszedł Paź — już go nie ma — zaczekam — Tą razą,
Niechaj nas po dniu zimne rozsądzi żelazo.
O! zabić go! a potém zabić się samemu.
Cóż jest w téj cichéj śmierci okropnogo? czemu
       5 Lękamy się téj ziemi co nam czoło plami,
I snu z założonemi na piersiach rękami...
Smierć — innéj nie ma drogi przede mną — O! Boże.