Ja zgrzeszyłem jak dziecko — a Paź weźmie w łapę;
To i dobrze, on w moich zamiarach przeszkadza.
A jak widzę, to mnie tu on haniebnie zdradza
I sam pięknie przy własnéj patronuje sprawie.
5
To i dobrze, z listami Pazika wyprawię —
Zostanę sam, a pomoc mi rychło przybędzie.
Nastraszyłeś mi Waćpan przed czasem łabędzie.
Próżno spuszczasz oczęta, i przegryzasz wargi,
Były tu na Waćpana, gapiu, różne skargi;
10
Wywędrujesz mi stąd precz, z listami do żony.
Do gabinetu za mną...
Proszę jaki słony,
Mój ortodoxus, nigdy tak źle nie zaczynał.
Za mną do gabinetu Wać...
Djabeł kardynał.
Tu wszedł Paź — już go nie ma — zaczekam — Tą razą,
Niechaj nas po dniu zimne rozsądzi żelazo.
O! zabić go! a potém zabić się samemu.
Cóż jest w téj cichéj śmierci okropnogo? czemu
5
Lękamy się téj ziemi co nam czoło plami,
I snu z założonemi na piersiach rękami...
Smierć — innéj nie ma drogi przede mną — O! Boże.