Ha! kochasz ją...
Dostałeś.
Waść lepiéj dostanie.
Korzystaj z losu, przepędź mi sztychem przez kości.
Zbigniewie! proszę teraz drugi raz Waszmości
O braterstwo i przyjaźń. Daj zemście spoczynek.
60
Użyłem słów wabiących gniew i pojedynek.
Abym poznał czy Wasze jest jednym z tych ludzi
Który się w domu ojca szpiegowaniem trudzi,
I odejmuje pokój starca włosom siwym;
Czy Waść jesteś ślachetnym ale nieszczęśliwym.
65
O! tak, szczerze Waszmości chcę być teraz bratem..
Zbigniewie mój, z tym biednym kłócący się światem
Walką wrącego serca, mój drogi! ślachetny!
Ty mi się podobałeś — ty w tym zamku świetny
Jak rycerz dawnych czasów ująłeś mi serce,
70
Słuchaj — twój pożar jeszcze w maleńkiéj iskierce,
A już cię strawił, już cię zwiędniałym uczynił.
Aniś ty jeszcze w niczem skalał się — przewinił —
W jéj szafirowych oczach twoja bogobojność
Zostawiła anielskość dotąd i spokojność;
75
Lecz to nie potrwa wiecznie, to nie potrwa długo...
Wierzaj mi — ty być musisz twego losu sługą
Bo nie możesz być panem — nie — to nie podobna.
Zostaw ją tu — jak róża kwiatami ozdobna,
Niech się błyszczy i cicho na słońcu przekwita.
80
Lecz ty uciekaj — ciebie już skrzydłami chwyta