Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/171

Ta strona została przepisana.

Ojcze! o! będzie ze mną tak jak z moim bratem
Którego ty zabiłeś przed laty niechcący...
Patrzaj — ja cały blady — patrzaj, cały drżący —
Ja słabnę — jeszcze chwila a serce mi pęknie.

AMELJA (do Wojewody.)

       100 Litości Panie — niechaj twa zaciętość zmięknie —
Ja bardzo cierpię —

WOJEWODA (ponuro.)

Chciałbym uwierzyć w Waćpanią.

zdejmuje ze ściany krucyfix.

Przysięgniesz na krucyfix?

ZBIGNIEW.

Ja przysięgnę za nią
Ojcze! co myślisz? — kazać przysięgać kobiécie?
Ja sam oto na moje nieśmiertelne życie,
       105 Na tym krzyżu obiedwie położywszy ręce
Przysięgam. — Usta kobiet są jak niemowlęce,
Ich straszliwemi słowy niepotrzeba mazać...
Mój ojcze, daj krzyż — ludziom już można rozkazać
Aby odeszli —

(na stronie.)

Cóż to i ona się zbliża? —

AMELJA.

Ja przysięgnę.

ZBIGNIEW.

Ty?

AMELJA.

I cóż?

ZBIGNIEW (cicho do ucha Amelii.)

       110 Matko — precz od krzyża.

AMELJA (kładzie rękę na krucyfixie.)

Na Chrystusowe rany, i na matki duszę,
Na wycierpiane teraz krzyżowe katusze,
Przysięgam, że niewinnie byłam posądzona,
Niech wam tak Bóg odpuści.