Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/178

Ta strona została przepisana.
AMELJA.

Panie Chmara, Acana słowo wiele może,
Proś Acan jegomości i nalegaj na to
Aby zajrzał w alkowę.

CHMARA.

Juścisz, całe lato
       35 Nie przejdzie tak, wypłynie na wierzch tajemnica —
Ale teraz nie można.

AMELJA.

Czemu?

CHMARA.

Tam kaplica
Gdzie był pokój Imości, ołtarz gdzie alkowa.
Królisko się tam ciągle z brewiarzem chowa,
Wpadł w religijny afekt i sprowadził popów
Unitów.

AMELJA.

       40 Panie Chmara, zbierz ty kilku chłopów.
Pójdź w nocy, każ rozwalić mur — Pan się przekona
Że niewinną posądził — że ja wierna żona.
Ty nawet Panu wielką uczynisz przysługę.

CHMARA.

Ale Pani, tam człowiek jest — ja w te framugę
Zajrzałem — stał tam blady jak trup...

AMELJA.

       45 Matko Boska!
Czy to jest urok jaki? Panno Częstochowska!
Czy jaki zły duch ludziom tym pokazał lice.
Człowieku, ty widziałeś szatana źrennice
Błyszczące się w ciemności po nad mojém łożem...
Idź precz! idź, jesteś kłamcą.

(Chmara wychodzi.)