Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/202

Ta strona została przepisana.
(Amelja postępuje krokiem ku niemu.)

Słuchaj — Gdyśmy byli w lasku
       15 Brzozowym — przy xiężyca ujrzałem go blasku
Bardzo smutnym i bladym — Co? serce ci bije?

(Amelja daje znak ręką aby mówił daléj.)

On mi się rzucił pierwszy z uściskiem na szyję
I położywszy głowę mi na pierś bijącą
Milczał długo i rękę moją trzymał drżącą —
       20 Niestety w mojéj ręce była broń nabita! —
Nagle, strzał usłyszałem. Patrzę — on się chwyta
Rękami za powietrze i na wznak się wali...
Przybiegam — patrzę: mały sznureczek korali
Zbiegał mu po puklerzu i plamił stokrocie.
       25 Otworzył oczy całe w xiężycowém złocie,
I rzekł... przebacz! ty byłeś rycerzem zhańbionéj,
Ja ginę z ręki przez nią pobłogosławionéj,
Przebaczcie mi i razem pamiętajcie o mnie.
Potém zaczął pacierze mówić nieprzytomnie
       30 I zamknął oczy pełne łez — mówiąc o tobie.

(Amelja zaczyna płakać.)

O! płacz! o płacz go Pani... ten co leży w grobie
Godzien jest teraz naszéj zobopólnéj cześci.
Ameljo — oto jestem ci bratem boleści;
Jeśli kiedy, ja biedny na dworze sierota...
       35 Wszak nie masz braci? Jeśli więc biedna istota,
Dworskie pachole, może być tobie pomocą?
Otom jest na kolanach.

AMELJA (kładąc ręce na głowie klęczącego pazia i nachylając się nad nim.)

Niech ci drogę złocą
Matki Boskiéj anieli. — Ja umierająca...