Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/212

Ta strona została przepisana.

się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabiec miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłośnych i umarłéj kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota; jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw Boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką ale skutkiem tej dziwnej władzy która szepce do ucha nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historyi zostanie królową Polską, a piorun który spadł na jéj chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości.
Uśmiechnij się teraz Irydionie, bo oto naśladując Francuzkich poetów: powiem ci że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu, w rodzaju Ariosta, który ma się uwiązać z sześciu tragedyi czyli kronik dramatycznych. Cienie już różne ludzi nie byłych wyszły ze mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko aby się zebrały w oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż to razy patrząc na stary zamek koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka, marzyłem