Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Niegodny rządzić tłumowi rycerzy.
Niech więc się stanie co się stać powinno
Pod okiem Boga, na téj biednéj ziemi.

PUSTELNIK.

Czy ty skrzydłami anioła złotemi
Z nieba zleciałeś?

KIRKOR.

       60 Na barkach orlicy
Para tych białych skrzydeł wyrastała;
Gdy na rycerskiéj są naramiennicy,
Będziesz li rycerz mniéj niż owa biała
Ptaszyna ludziom użyteczny? ma-li
       65 Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony
Orła piórami?

PUSTELNIK.

O mężu ze stali!
Ty jesteś z owych którzy walą trony.

KIRKOR.

Ty wiesz jak nasza ziemia wszeteczeństwem
Króla skalana. Wiesz jak Popiel krwawy
       70 Pastwi się coraz nowém okrócieństwem...
Zaczerwienione krwią widziałem stawy:
Król żywi karpie ciałem niewolników.
Nieraz wybiera dzięsiątego z szyków
I tnąc w kawały, ulubionym rybom
       75 Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata
Na dworskie pola i czerwonym skibom
Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata
Na pośmiewisko zwie Rusią czerwoną.
Dotąd żyjącym pod Lecha koroną
       80 Bóg dawał żniwo szczęścia nie zasiane,
Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane
Pomory, głody sypie Boża ręka.
Ziemia upałem wysuszona pęka;
Wiosenne runa złocą się, nim ziarno
       85 Czoła pochyli, a wieśniacy garną
Sierpami próżne tylko włosy żyta.
Ta sama Polska niegdyś tak obfita,