Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/229

Ta strona została przepisana.

Tak powiązane za nóżki,
Kiedyś, w jesienny poranek,
Upadły na dno rzeczułki:
Rzeczułka rzuciła wianek,
       55 Wianek czarny jak hebany
Na złote włosy Goplany.

CHOCHLIK.

Radzę ci uciekajmy mój Skierko kochany,
Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać.
Albo obracać młyny skąd woda uciekła
       60 Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać
Leniwego szerszenia nim pójdzie do piekła
Za kradzież słodkich miodów... lub malować pawie.

SKIERKA.

Więc uciekaj... ja się bawię...
Promienie słońca przenikły
       65 Jaskółeczek mokre piórka...
Ożyły — pierszchły — i znikły,
Jak spłoszonych wróbli chmurka.
Królowa nasza bez ducha,
Zadziwiona stoi, słucha;
       70 Nie śmie wiązać i zaplatać
Kos rozwianych, nie wié czemu
Wianeczkowi uwiędłemu
Przyszło ożyć? skąd mu latać?
Goplano! Goplano! Goplano!

(Wchodzi Goplana.)
GOPLANA.

       75 Narwij mi róż Chochliku! poleciał mi mój wianek.

CHOCHLIK.

Już się zaczyna praca.

(Chochlik odchodzi mrucząc.)
GOPLANA.

Czy to jeszcze rano?

SKIERKA.

Pierwsza wiosny godzina.