Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/266

Ta strona została przepisana.
GŁOS Z WIERZBY.

Nie trącaj bom pjany...

FILON.

Ta wierzba gada...

PUSTELNIK.

W lesie są szatany.
Ja znam się z niemi; nieraz mi do celi
W okna stukają...

FILON.

W lesie są anieli,
Ale umarli...

PUSTELNIK.

       320 Chodź z twoim Aniołem...

(Filon bierze na ramiona ciało Aliny i odchodzi z pustelnikiem)
(Goplana i Skierka wychodzą z gęstwin)
GOPLANA (wskazując na wierzbę.)

Przeklęci ludzie! jakim oni czołem
Śmieli ułamać gałąź tego drzewa?
On musi cierpić...

SKIERKA.

Ach coś się wylewa
Gorzkiego z rany... to zapewne woda
       325 Z ziarnek pszenicy ogniem wymęczona,
Którą ci ludzie piją...

GOPLANA.

Łza stracona...
Ach każdéj łezki brylantowéj szkoda,
Kiedy nie dla mnie płynie ze źrenicy.
Jutro ty będziesz wolny mój kochanku;
       330 Jutro wymawiać będziesz okrutnicy,
Że cię dręczyła z ranka do poranku...
Ukryj się Skierko — patrzaj Balladyna
Zbłąkana w lesie tu nadchodzi, sina,
Okropnie blada z rozpuszczonym włosem.
       335 Ja twarz zakryję i pod wierzbą siędę;