Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/267

Ta strona została przepisana.

Będę mówiła do niéj siostry głosem;
I obłąkaną gryść będę... gryść będę...

(Skierka odchodzi.)
BALLADYNA. (wbiega na scenę obłąkana.)

Wiatr goni za mną i o siostrę pyta,
Krzyczę... zabita — zabita — zabita.
       340 Drzewa wołają... gdzie jest siostra twoja?...
Chciałam krew obmyć... z błękitnego zdroja
Patrzała twarz jéj blada i milcząca...
O... gdzie ja przyszła?... to wierzba płacząca...
Ta sama... gdzie ja — Siostra moja!... żywa!...

GOPLANA.

Siostro...

BALLADYNA.

       345 Okropném wołasz mię imieniem?
Trup... trup... na mnie białą dłonią kiwa...
Wszystkie mi włosy przesiękły sumnieniem
I ciągną nazad wstając z głowy — Ale
Nogi przykute...

GOPLANA.

Czy ci smutne żale
       350 Nie mówią siostro żeś ty źle zrobiła?...
I gdyby siostra twoja żyła?...

BALLADYNA.

Żyła?

GOPLANA.

Mogłażbyś ty ją zabić po raz drugi?

BALLADYNA.
(szukając koło siebie.)

Zgubiłam mój nóż.

GOPLANA.

Ach nie dosyć długi,
Nóż twój był siostro...

BALLADYNA.

To nie moja wina.