Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/273

Ta strona została przepisana.
BALLADYNA.

Siła
Złego mam donieść...

WDOWA.

Co?

BALLADYNA.

       65 Ach! nie dasz wiary?
Ale Alina — Ach... ta siostra młoda
I tak kochana — Ach jaka jéj szkoda!

WDOWA.

Co córko?

BALLADYNA.

Bo też psułaś ją bez miary.
Twoja to wina że dziś...

WDOWA.

Mów bo skonam.

BALLADYNA.

       70 Lękam się mówić, może nie przekonam
Ślepéj miłości, matki przywiązania.
Lecz któżby myślał że ta młoda łania
Ucieknie...

WDOWA.

Córko... Alina?

BALLADYNA.

Uciekła...

WDOWA.

Gdzie... jak? z kim? — Boże! Matki się wyrzekła.

BALLADYNA.

       75 Ach przewidziałam dawno że tak będzie,
Jakiś obdarty młokos chodził wszędzie
Za tą dziewczyną, szeptał jéj do ucha.
Napominałam. — Wiesz jak ona słucha
Kazań od siostry? I dziś... z nim uciekła...