Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/274

Ta strona została przepisana.
WDOWA.

       80 Wyrodne dziecko!... Więc idź aż do piekła!
Nie pomyślałaś na te stare oczy
Że będą płakać... dobrze, bo nie będą
Płakać po tobie — Bo matka ma smoczy
Płód zamiast serca, można serce krajać,
       85 To się kawałki węża znowu sprzędą
Jak płótna kawał... Chciałabym ją łajać...
Przeklinać... dręczyć — Ot wiesz... że te oczy
Jak noże ot tak... wlepiłabym w łono,
Jak noże... tylko bez téj łzy co mroczy.
       90 Możebyś ty mnie widziała szaloną,
Ale co płakać... Nie! nie! nie!

(płacze łkając.)
BALLADYNA.

Mój Boże!
I tak zasmucić!...

WDOWA.

O! i tak zasmucić!

BALLADYNA.

Zasmucić matkę starą?...

WDOWA.

O! mój Boże!
Tak starą... Ale ona może wrócić.
       95 Kto wie!... Nieprawdaż ona wrócić może?
Jak sama kiedy siądzie przy oświatce
Nocą... pomyśli: gdzie matka? a jużby
Serca nie miała żeby też o matce
Nie pomyślała nigdy...

BALLADYNA.

Idą drużby...

(słychać weselną muzykę.)
WDOWA.

       100 Jak oni grają smutnie i wesoło...
Ty teraz skarbem moim... daj mi czoło
Niech pocałuję... Cóż to! jakaś plama
Jak krew czerwona?