Dalibóg nie zazdroszczę; wóz sianem wymoszczę,
I pojadę w zamczysku odwiedzić staruszkę...
I Balladynie miło będzie widzieć drużkę.
Pojadę z tobą matko.
Jak chcesz moje dziécie?
To narwijże róż polnych i bławatków w życie,
Na wianek dla téj pani.
Oj! nie jedź kobiéto!
Widzisz ten pożar?
20
Cóż stąd — że słomą podbitą
Chatę spalili — cóż stąd?
Widać że się wstydzą
Chaty, słomy, bławatków i nas...
Na to zgoda,
A mówiłam że oni z biednych chłopków szydzą.
Dajcie im święty pokój.
A ta panna młoda
25
To zadzierała nosa!... Widzieliście wczora.
Wstążkę czarną na czole miała zamiast wianka
Wszystko by się odróżnić... a w kosach równianka
Nie z białych róż, ze złotych... Twarz niby upiora
Blada... A uśmiech hardy; a kiedy się śmieje
To ząbków ani widać.
30
Nim słońce dogrzeje
Jedźmy dziewczyno wozem do zamku Kirkora...