Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/278

Ta strona została przepisana.

Dalibóg nie zazdroszczę; wóz sianem wymoszczę,
I pojadę w zamczysku odwiedzić staruszkę...

DZIEWCZYNA.

I Balladynie miło będzie widzieć drużkę.
Pojadę z tobą matko.

DRUGA KOBIÉTA.

Jak chcesz moje dziécie?
To narwijże róż polnych i bławatków w życie,
Na wianek dla téj pani.

STARZEC.

Oj! nie jedź kobiéto!
Widzisz ten pożar?

DRUGA KOBIÉTA.

       20 Cóż stąd — że słomą podbitą
Chatę spalili — cóż stąd?

STARZEC.

Widać że się wstydzą
Chaty, słomy, bławatków i nas...

PIERWSZA KOBIÉTA.

Na to zgoda,
A mówiłam że oni z biednych chłopków szydzą.

STARZEC.

Dajcie im święty pokój.

DZIEWCZYNA.

A ta panna młoda
       25 To zadzierała nosa!... Widzieliście wczora.
Wstążkę czarną na czole miała zamiast wianka
Wszystko by się odróżnić... a w kosach równianka
Nie z białych róż, ze złotych... Twarz niby upiora
Blada... A uśmiech hardy; a kiedy się śmieje
To ząbków ani widać.

DRUGA KOBIÉTA.

       30 Nim słońce dogrzeje
Jedźmy dziewczyno wozem do zamku Kirkora...