Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/305

Ta strona została przepisana.
GRABIEC.

W mojéj myśli dzwonkowe szastają się króle.

GOPLANA (zakreśla koło.)

Stój cicho, nie wychodź z koła.
Słyszysz jak szumi puszcza wesoła,
       70 Jak po gałązkach sosen, leszczyny,
Zlatują na dół śpiewne ptaszyny,
Złociste wilgi, gile, słowiki.
Z niemi ciekawe słońca promyki
Spływają do nas przez listki drżące.
       75 Ale się wkrótce niebo zachmurzy,
We mgle przelecą złote miesiące,
I gwiazdy blade, jak tuman burzy
Z błyskawicami.

(Skierka i Chochlik niosą szaty i koronę.)
SKIERKA.

Wszystko gotowe.

GRABIEC (poziewa.)

A! a! spać chcę...

GOPLANA.

Pochyl głowę,
       80 Zaśnij — obudzisz się skoro.
We śnie cię duchy ubiorą,
Na marę twego marzenia.

GRABIEC (kładąc się.)

Cudy... Dobranoc panie Grabku... do widzenia
Na tronie... dobréj nocy synu organisty,
       85 Polecam się pamięci, i afekt strzelisty
Łączę...

(poziewa)

A! a! a! cudy...

(zasypia)
GOPLANA.

Czuwajcie nad sennym,
Ja czary piekieł zamówię.

(Ściemnia się — czerwone chmury przechodzą i widma otaczają Goplanę odwróconą.)