Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/308

Ta strona została przepisana.
SKIERKA.

Na jabłko królewskie skradłem
Chłopakom z bliskiego sioła
       135 Bańkę z mydła! a dokoła
Tak piekło słońce, że z głową,
I z nogami, w kryształową
Siadłem kulkę — Lecę, lecę...
W tém banieczka moja złota,
       140 Na błękitnéj siadła rzece;
I konik polny — niecnota!
Kiedy pod tęczowém szkiełkiem
Usnąłem spokojnie w łódce:
Zbił ją gazowém skrzydełkiem
       145 I uciekł... a ja rozespan,
Na niebieskiéj niezabudce
Ocknąłem się...

GRABIEC.

Djabliku, to znaczy że jespan
Głupi jak but... bo jabłko, choć jabłko królewskie,
To jabłko, nie zaś żadne migdały niebieskie.

(Chochlik daje mu jabłko.)

       150 Dzięki składam waszeci — dobre... a czy winne?

(kosztuje.)

Więc mam wszystko, co król ma. Ach! ach! A gdzie gminne
Szołdry? poddani moi, którym ja panuję?...

GOPLANA.

Wszystko co na téj ziemi moją władzę czuje:
Ptaszyny, drzewa, rosy; tęcze, każdy kwiatek,
Jest twojém...

GRABIEC.

       155 Trzeba zaraz nałożyć podatek.
Słuchajcie mnie... a kodex niech będzie wykuty
W spruchniałéj jakiéj wierzbie. Odtąd brać w rekruty,
I żubry i zające, i dzikie i łosie.
Kwiaty jeżeli zechcą kąpać listki w rosie,
       160 Niech płacą, rosę puszczam w odkupy żydowi;