Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/352

Ta strona została przepisana.
BALLADYNA.

       75 Dobréj wieści goniec
Niech ma zapłatę...

(daje pieniądze.)

Czy wódz wrogów wzięty?

GONIEC.

Widziałem sztandar Kirkora zatknięty,
Na małym wzgórku gdzie rosną trzy brzozy;
A trupów szaniec urósł tak wysoko
       80 Około niego, że my pełni zgrozy,
Ani wziąść wodza mogliśmy na oko,
Ani przestąpić umarłego wału.

BALLADYNA.

Jeżeliś pełny męstwa i zapału,
Jeśli chcesz kiesy po wierzch pełnéj srebra;
       85 Idź na ten wzgórek, niech ci trupie żebra
Będą drabiną, postronkami włosy.
Idź i zabijaj...

(słychać okrzyki.)

Co to są za głosy?

(Kostryn wchodzi zbrojny i krwią pomazany.)

A Kirkor?

KOSTRYN.

Zginął...

BALLADYNA (chowając nóż zatruty po jednéj stronie.)

Miałam nóż gotowy...
Winnam ci życie. Naczelników głowy
       90 Niech kat pościna — idź, wydaj roskazy...

(Kostryn wychodzi.)
GŁOSY ZA NAMIOTEM.

Niech żyje wódz nasz Fon Kostryn!

BALLADYNA.

Niech żyje
Wódz wasz Fon Kostryn... powtarzam wyrazy
Jak głupia sroka... rzucę się na szyję
Niemca, i węzłem pocałunków zduszę.

(Kostryn wprowadza poselstwo ze stolicy — jeden z obywateli niesie na tacy złotéj chleb i sól.)