Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/355

Ta strona została przepisana.

       140 Półowa kraju, i chleba półowa
Słusznie należy...

(Wyjmuje nóż zatruty po jednéj stronie i rozcina na dwoje chleb.)

Wszystkim się podzielę
A serce weźmiesz całe.

KOSTRYN (klękając.)

O! królowa!

BALLADYNA. (Kosztując chleb widzi że Kostryn je podaną sobie półowę.)

Czyń co ja czynię. Nie lękam się jadu
W chlebie poddanych. Choćby zamiast żyta
       145 Użyli łusek żelaznego gadu,
Smaczną ci będzie żelazem zdobyta
Bułka... Jedz proszę... trzeba ludziom wierzyć.
A teraz każcie z tryumfem uderzyć
W trąby zwycięzkie. Idźmy wojownicy
       150 Do otworzonéj żelazem stolicy.

(Wychodzi oparta na Kostrynie, za nią posłowie i lud.)




SCENA CZWARTA.
Sala królewska w Gnieznie — tron w głębi — KANCLERZ u stóp tronu. PANOWIE państwa. WAWEL dziejopis. — PAŹ — DWÓR.
KANCLERZ.

Wszystko gotowe na przyjęcie pana.
Zasiądźcie teraz ławy po urzędzie,
Przy samym tronie wodzowie i sędzie,
Szafarze zboża, dolewacze dzbana.
       5 Niech wszystkich razem nowy król powita.

(Wchodzi Goniec.)
GONIEC.

Świetny urzędzie wieść przynoszę ważną,
Nasz król, pan nowy — kobiéta.

KANCLERZ.

Kobiéta!