Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/363

Ta strona została przepisana.
KANCLERZ.

Jeżeli który z szlachty i z rycerzy
Trucizną gorzką na życie nastawa
Równego sobie, i dopełni czynu,
       160 To kara miecza. Jeśli zaś kto z gminu
Otrucie spełni...

BALLADYNA.

Dosyć!...

KANCLERZ.

Sądź Królowo.
Niechaj u ciebie mniéj waży praw słowo,
Niż głos sumnienia.

BALLADYNA.

Skończmy! Otrawiciel
Winien jest śmierci.

KANCLERZ.

Na zamkowym progu
       165 Otrąbić wyrok. A jeżeli mściciel
Kat nie wypełni, zostawiamy Bogu!

(Słychać trąby.)

Niech teraz stanie drugi oskarżyciel.

(Wchodzi Filon z nożem i z dzbankiem malin, ubrany w kwiaty.)

Ktoś jest?

FILON.

Cień tego czém byłem. O! smutki!
Wyście mi pamięć odjęły na wieki
       170 Dręcząc pamięcią. Jako niezabudki
Trącane ciągle od płynącéj rzeki
Znajdują radość w ciągłém kołysaniu
Błękitnéj fali: tak ja bity falą
Płynących smutków, we łzach i w niespaniu
Ulgę znajduję.

KANCLERZ.

       175 Prawodawczą szalą
Nie można ważyć tego człeka mowy.
Tłómacz się jaśniéj.