Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/081

Ta strona została przepisana.
I.

Odkąd zniknęła jak sen jaki złoty,
Usycham z żalu, omdléwam z tęsknoty.
I nie wiém czemu ta dusza, z popiołów,
Nie wylatuje za nią do Aniołów?
       5 Czemu nie leci za niebieskie szranki,
Do téj zbawionéj i do téj kochanki.


II.

W szwajcarskich górach, jest jedna kaskada
Gdzie Aar wody błękitnemi spada.
Pozwól tam spójrzéć zawróconéj głowie.
       10 Widzisz tę tęczę na burzy w parowie?
Na mgłach srebrzystych cała się rozwiesza,
Nic ją nie zburzy, i nic ją nie zmiesza;
A czasem tylko jakie białe jagnie,
Przez tęczę idzie, na skraju doliny
       15 Szczypać kwitnące róże i leszczyny:
Lub jaki gołąb co wody zapragnie,
Jakby się blaskiem pochwalić umyślnie,
Przez tęczę szybko przeleci i błyśnie.
Tam ją ujrzałem wnet rozkochany,
       20 Że z tęczy wyszła i z potoku piany,
Wierzyć zacząłem i wierzę do końca;
Tak jasną była od promieni słońca!
Tak pełna w sobie anielskiego świtu!
Tak rozwidniona zrennicą z błękitu! —
       25 Gdy oczy przeszły od stóp do warkoczy,
To zakochały się w niéj moje oczy;
A za tym zmysłem co kochać przymusza
Poszło i serce, a za sercem dusza.