Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

z daleka, a doktor pierwszym napotkanym człowiekiem. Pan Steble, tak się nazywał ów lekarz, emigrant włoski, ożeniony świeżo z panną Malagamba, sławną pięknością na Wschodzie, o któréj Lamartine z takiém uniesieniem rospowiada; starał się natychmiast mój pobyt pod otwartém niebem jak najwygodniejszym uczynić; wydał ze składu kilka namiotów dla naszéj podróżnéj gromadki; a jak się późniéj dowiedziałem, rączki jego żony, grzęzły w białéj i srebrnéj mące, aby mi na chlebie Europejskim nie zabrakło. Rozłożywszy się pod namiotem przywykać zacząłem do smutnego widoku, który mnie otaczał. Opodal nieco rzeczka sucha prawie aż do dna, przerzynała piasku dolinę, i szła do morza, za nią szara wstęga palmowych lasów; od północy błękitna szarfa morza śródziemnego roztrącała się o piasek i smutnym gwarem fal napełniała ciche nad pustynią powietrze; nad morzem zaś, na piramidalnéj piasku mogile błyszczał białą kopułą mały grobowiec Szecha, straszny, albowiem tam w jego lochach składano umarłych z dżumy; a zaś architektura jego i żółtawa białość nadawały mu pozór kościotrupa. Z innych stron wzgórza piaskowe i na nich straży namioty, i patrzący na kwarantannę strażnicy w jaskrawych orjentalnych ubiorach; w środku zaś doliny niby stożec piaskowy z którego muezin obwoływał donośnym głosem wielkość Boga rano, wieczorem i w nocy. Wszystkie te obrazy czytelnik drugi raz odbite znajdzie w następującéj powieści; a pokażą się mu we właściwszém świetle, albowiem je zobaczy przez łzy ludzkie. Co do mnie, przywykać zacząłem do mego namiotu i podobałem sobie w ciszy piasko-