Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/185

Ta strona została przepisana.

Wszyscy od jego polegliśmy broni,       1315
Ani z nas kwiatu ojczyznie, ni woni,
Lecz dusze poszły w tę ognistą wodę
Z ciała naszego, skarząc się że młode,
Zmuszone już iść i nigdy nie wrócić,
Jak róże gdy im trzeba listki zrzucić.       1320
Dobrze żeś za nas się zemścił o starcze!
A pozwól jeszcze że ciebie obarczę:
Mówił trupeczek jeden z téj gromadki —
Pocałowaniem dla żałośnéj matki,
Któréj ubyło we mnie całe plemię;       1325
Powiedz jéj starcze jak wrócisz na ziemię
Że syn — Tu w ręce dwa razy zaklaskał,
Ucichł i płomień w mogile go strzaskał.

Tak odprawiwszy straszny pojedynek,
Widzę że jeden mi już został synek;       1330
Lecz cóż? — To Boga litości nie zmniejszy,
Bo to najmłódszy, bo to najpiękniejszy;
Matki kochanie i moja pieszczota:
Oczki błękitne a główeczka złota.
Boleśna moja główeczka! kochana!       1335
Umrę — lecz główkę tę rzucę przed Pana.

I héj! Leliwa co trupy zabija,
W piekle jak złota błyskawica mija.
Ku Panu Bogu prosty wziął kierunek,
Ale mu w głowie wre djabelski trunek:       1340
To nim ostygnie, kto wie co z nim będzie?
Z drogi! Leliwa idzie w wielkim pędzie!
Bo właśnie był wir, gdzie biedaczka dusza,
Jeżeli wpadnie to rusza i rusza.
Więc pan Dantyszek choć się bardzo smęcił       1345
Po swéj ojczyznie toczył się i kręcił.
A w koło duszek zakręconych tłumy,
Gwary, jęczenia, szelesty i szumy;
Szare powietrze wichrzy się i miesza,
Z trupami trupów roztrąca się rzesza;       1350
Zbiją się, zwichrzą, wezmą się za ręce,
I znów się kręcą i znów się ja kręcę,