Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/186

Ta strona została przepisana.

I całe piekło jak w burzy i wichrze.
Tu fale głośno płaczące, tu cichsze;
Upiory dziewic z młodzieńcami w parach,       1355
Białe i smętne z różami w symarach.
Patrzę! jak tu oman ze śniegu zamieci,
Jakaś duszéczka kręcąca się leci;
Serce mi drgnęło i warga pobladła;
W otwarte ręce ta mara mi wpadła,       1360
Chciała na sercu odpocząć troszeczkę:
Lecz wicher wyrwał mi z rąk tę dzieweczkę,
I daléj poniósł w piekła zakamarki,
Z koszulą białą, pociętą na szlarki,
Co się kręciła na niéj jak dzwon biały.       1365
Poszła i wichry ją płaczu gdzieś wiały.
A od niéj młodość zapachła i zgniłość.
A taki smutek i przestrach i miłość
Wzięły mi stare moje serce w szpony;
Żem był jak dziecko! żem był jak szalony.       1370


Dawniéj to nieraz za Legijonistą
Strzelano czarną zrenicą, ognistą;
Dawniéj! o! dawniéj! — Czy znasz ty wygnańcze
Ziemię gdzie rosną mirt i pomarańcze;
Tam ja błądziłem. A cóż się dziś chwalić,       1375
Że łatwo serce w dzieweczkach rospalić!
To i ta biedna, do kruczych warkoczy
Tuliła moje zadumane oczy;
A gdym ja wołał ojczyzny: ta pusta
Jasne jak róże dawała mi usta;       1380
A jam się na nich uwieszał namiętny,
I zakochany i dumny i smętny. —
A dziś ją taki wicher płaczu goni!
Czekaj! — Chcę jeszcze raz pomyśleć o niéj,
Jeszcze raz tylko, aż te dwie łzy pękną. —       1385
Ona tak była urodziwą, piękną!
I patrz — pamiętam — Bogdaj mię pożarła
Pamięć — Pamiętam ten dzień gdy umarła.
Na marach białą złożyli dziewicę;
A matka wzięła okropne nożyce,       1390