I kamienują czerwoną gadzinę.
Powietrze blade od trupków i sine.
Deszczem nań leją z ramion rodzicielskich,
Mogiły smętne, pagórków anielskich. 1665
Jakby nie chętne trupki, jakby senne?
Gołębi stadem lecą przez Gehenne.
A dłoń to matek co je tak umyślnie
Rzuca na trupa — nim rzuci — uściśnie,
Pożegna wprzódy i łzami opryska, 1670
Potém za nóżki zakręci i ciska.
Wartkie jak kamień, sine jak ze stali
Leci dzieciątko i w purpurę wali,
I kości trzaska na trupie szkaradne.
Patrz! patrz! o zgroza! dzieciąteczko ładne 1675
Z ziemi podnosi trup, za nóżki chwyta,
Broni się matkom, a broniąc się zgrzyta.
Ukląkł nareszcie — a trupiemi ciały
Tak uklękłego zakamienowały
Matki po dzieciach płaczące żałośnie. 1680
Grobowiec na nim straszny, śniady, rośnie.
Trupki się kładą przy trupkach w girlandy;
Już urosł kurhan jak mogiła Wandy.
I jeszcze kładną się przy duszkach duszki,
I urosł jako mogiła Kościuszki. 1685
A gdy był wielki; krzyknąłem o! Boże
Ja stary, pieczęć na grobie położę
By nie zmartwychwstał.............
............
Ej dosyć! już dosyć!
Mamże ja Boga wielką litość głosić?
Czy się przeklinać stary człowiek smutny, 1690
Że byłem trupków pieniądzem rorzutny.
To więc jest Polak — dobra jego sprawa,
Krwawe zaczęcie i osnowa krwawa;
Lecz kiedy przyjdzie dobić aż do końca,
To wstydzić się mu xiężyca i słońca. 1695
Ej! ale ziarno się nie darmo sieje,
To i tam w końcu coś widać nadzieję...
Smutna to lampa i nocnego ptaka,
Lecz i ta dobra nad grobem polaka.
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/194
Ta strona została przepisana.