Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/195

Ta strona została przepisana.

To więc chodź ze mną aż na trupów górę,       1700
Klęknij, wznieś oczy w tę gwiazdę, w tę chmurę,
Bóg za nią — klękaj! niech się twarz nie bieli.
A cóż że z gwiazdy piorun krwi wystrzeli,
Klękaj! To niech się wola Boska stanie!
Lecz my przysiężmy że kraj zmartwychwstanie;
A przysieżemy — to zmartwychwstać musi.       1705
A cóż że powroz proroka udusi?
Że może ściętéj głowie nie pozwolą
Spocząć na sercu zabitém niedolą?
A cóż że wnuki łzą kwiaty pokropią
Kiedy nie pełny grób starców odkopią,       1710
I znajdą tylko tam bez czaszki, ciała.
To co? — powiedzą — głowa zmartwychwstała
I aniołowie strażnicy téj bryły
Wylatującą widzieli z mogiły,
Gdy piorunami się noc smętna zmierzchła       1715
Wylatywała jak gołąb i pierzchła.
A gdy z aniołem co smętnych prowadzi,
Wygnańce nasi będą wracać bladzi,
I rozpoznawać podobieństwo głazów:
Z pomiędzy białych narysów i ślazów,       1720
Niech wtenczas smutne oczy napotyka
Kwietny grobowiec, starca męczennika.
O! Polsko! Polsko! Święta! Bogobojna!
Jeżeli kiedy jasna i spokojna
Obrócisz twoje rozwidnione oczy       1725
Na groby nasze, gdzie nas robak toczy;
Gdzie urny prochów pod wierzby wiosenne
Skryły się dumać jak łabędzie senne;
Polsko ty moja! gdy już nieprzytomni
Będziemy — wspomnij ty o nas! o! wspomnij!       1730
Wszak myśmy z twego zrobili nazwiska
Pacierz co płacze, i piorun co błyska.
A dosyć że się zastanowisz chwilę
Jaka tam cisza na naszéj mogile,
Jak się wydaje przez Boga przeklęta;       1735
A nie zapomnisz ty o nas o! Święta!