Starce, z takim pędem 50
Szliśmy na górę że nam w piersiach głos zamiera.
O! wy nie chcecie mówić.
Niestety! Niestety!
O! bracia moi — O! mój drogi ojcze gdzie ty?
Ci ludzie milczą — mój ojciec umiera!
O! wy nie macie litości.
Jak żądasz, 55
Abyśmy z trwogi już przyszli do siebie.
Starcze! Ty na mnie, starcze, tak spoglądasz
Jak na sierotę.
Na ziemi i w niebie
Lud nasz przeklęty! — o! biada nam! biada!
Twój ojciec wzięty — rycerzy gromada 60
Otoczyła go, z harfą jego złotą.
Widzieliśmy to i bladzi zgryzotą
Rwaliśmy włosy. — Bracia twoi wzięci.
Więc nie umarli? — o! mówcie mi jeszcze!
Więc nie umarli?...
Nie — ale przeklęci! 65
O! nie mów tego! o! nie mów przez litość!
Ja braci moich, ojca mego zbawię.
O! pobłogosław ty mi siostro moja,
Ty smutna byłaś mi wesołéj matką.