Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/244

Ta strona została przepisana.
LECH.

Sygonie moja Gwinona się biesi,
Ona tu miarę przebrała.

LILLA.

O! Panie       60
Ona tam teraz przed wiszącym starcem
Do okrucieństwa zaprawia twe dzieci,
Ojca mojego im nazywa królem,
A to maleństwo za matką świegoce
Król, król, i w mego ojca oczy puste       65
Niegodziwemi rzuca kamyczkami.
O! idź ty Lechu i obacz tę zgrozę!
O! idź ty Lechu i skarz tę kobiétę!
Ona ci psuje Lechu twoje dziatki,
Z tych dziatek będą potém królobójce,       70
Ty będziesz się bał gdy cię nazwą królem,
Tak jak zwą dzisiaj mego ojca królem:
Król, król, jak kawki świegocą. O! Lechu
Idź sam i obacz...

LECH.

Wszak nie ma w tym grzechu
Sygonie, mojéj miłéj podciąć skrzydeł...       86

(Wychodzą.)
LILLA.

On mi uwolni ojca z rąk straszydeł...

(Wychodzi.

SCENA TRZECIA.
Dziedziniec zamkowy. Na jednéj z bocznych ścian widać cień przywiązanego Derwida do gałęzi dębu... Na przedzie sceny GWINONA, KRAK i ARFON
KRAK.

Mamo ja nie chcę więcéj tego starca
Bić kamykami. On się już nie rusza.

GWINONA.

Krak, jak wyrośniesz będzie z ciebie baba.