Wiercony srogim głodem aż do kości,
Byłbyś poprzestał na kawałku chleba...
Lecz teraz w miarę łask, żądania rosną, 125
Dałam ci wolność, tyś harfy zażądał —
A otrzymawszy wszystko, będziesz mścił się...
Każ odprowadzić mnie więc do więzienia;
Trupi się nie mszczą.
O! twardy człowieku
Nigdyż twe serce przede mną nie zadrży? 130
Wyjm je i zobacz.
Ja ci daję wolność...
I chcesz tu z króla uczynić żebraka?
Już mię z postaci masz prawie żebrakiem,
Jeszcze chcesz serca mego żebraniny?
Na moje ciało ty liczysz zgrzybiałe? 135
Na me kolana ty rachujesz drżące
Że mnie przed tobą powalą? — Nie, jędzo!
Nie! nie! nie! — Córko daj mi rękę. — Jędzo!
Przed tobą skonam stojąc i zastygnę,
Wtenczas twe dziecko mnie paluszkiem trąci 140
I padnę — padnę: ale pókim żywy
To jestem równy tobie — król i człowiek.
Postawcie przy nim bliżéj harfę złotą
Niechaj się na niej oprze ręką drugą.
Widzisz, ta harfa równa córce wzrostem 145
A gdyś w niewoli był, obie zarówno
Płakały — obie jak córki — o! teraz
Wybierz pomiędzy płaczkami Derwidzie,
I niech wybrana idzie z tobą w lasy,