Co słychać?
Małżonka twoja panie leży trupem.
Zabita?
Panie! okropnie zabita,
A tém okropniéj że już lud Wenedów
Bezbronny, miecze rzucając uciekał... 5
Kiedy królowa obaczywszy wzgórze
I płomień wielki, czerwony, i wieniec
Czarnych postaci, przy płomieniu krwawym,
Krzyknęła: Derwid tam być musi stary;
I z obnażonym mieczem szła na górę. 10
Wtenczas ci czarni stojący przy stosie
Na którym dwoje paliło się trupa,
Chwycili urny pełne dawnych prochów,
I na królową co się skał imała
Rzucili z góry straszne popielnice. — 15
Przybiegłem — ona leżała okryta
Prochem i ludzi umarłych kościami,
Z piersią okropnie roztrzaskaną — martwa.
Biedne me dziatki — będą pytać o nią.
Patrzaj — nie mogę teraz płakać — krwawy. 20
Nieście do zamku zwłoki nieszczęśliwéj;
I każcie obmyć z ludzkiego popiołu
Już lud wyrżnięty i ustaje burza.
Przed chwilą tu był król, ludzie, pochodnie;