Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/319

Ta strona została przepisana.
LECH.

Co słychać?

GRYF.

Małżonka twoja panie leży trupem.

LECH.

Zabita?

GRYF.

Panie! okropnie zabita,
A tém okropniéj że już lud Wenedów
Bezbronny, miecze rzucając uciekał...       5
Kiedy królowa obaczywszy wzgórze
I płomień wielki, czerwony, i wieniec
Czarnych postaci, przy płomieniu krwawym,
Krzyknęła: Derwid tam być musi stary;
I z obnażonym mieczem szła na górę.       10
Wtenczas ci czarni stojący przy stosie
Na którym dwoje paliło się trupa,
Chwycili urny pełne dawnych prochów,
I na królową co się skał imała
Rzucili z góry straszne popielnice. —       15
Przybiegłem — ona leżała okryta
Prochem i ludzi umarłych kościami,
Z piersią okropnie roztrzaskaną — martwa.

LECH.

Biedne me dziatki — będą pytać o nią.
Patrzaj — nie mogę teraz płakać — krwawy.       20
Nieście do zamku zwłoki nieszczęśliwéj;
I każcie obmyć z ludzkiego popiołu

(Wychodzą.)

SCENA ÓSMA.
Monument druidyczny — Stos ułożony w miejscu gdzie stał tron Derwida.
ROZA WENEDA sama.

Już lud wyrżnięty i ustaje burza.
Przed chwilą tu był król, ludzie, pochodnie;