Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/330

Ta strona została przepisana.

wek, z krucic, i był huk taki, że zwalił się pułap w domie pewnego mieszczanina, który potém rozpoczął o to proces z klasztorem, a te pretensye J. O. xiążę aż po powrocie z ziemi świętéj zaspokoił. Była mu bowiem na sumnieniu, iż armatami swojemi mieszczański dom zburzył tempore pacis, — a z drugiéj strony upodobanie mając w armatach, cieszył się z wielkiego, jaki zrobiły efektu; tak zaś był dumny z posiadania największych dział w prywatnéj majętności, iż obraził wiecznie JW. wojewodę Trockiego Żabę, a to w taki sposób: będąc raz w Trokach w zamku JW. wojewody na obiedzie, tenże wojewoda, chcąc od xięcia komplement odebrać, że miał sześć armat u swego dworu, kazał puszkarzom, zatoczyć je pod same okna sali, gdzie xiąże Sierotka jadł obiad, i dać razem ognia ze wszystkich. gdy J. O. gość kielich będzie niósł do gęby, co też się i stało; lecz xiąże pan, pomiarkowawszy, o co rzecz idzie, nie pokazał żadnego po sobie zadziwienia, ani respektu, — zniecierpliwiony tém pan Żaba, nie mogąc już dłużéj wytrzymać, zawołał: „A to z dział strzelają, Mości xiąże.“ — „Z dział?“ odezwał się niedbale xiąże pan, „myślałem, że z kruciczek.“
Po skończonéj resurrekcyi, gdy już było około północy, a my wszyscy zebraliśmy się około xięcia pana, skończywszy pacierze, obrócił się do nasi mówiąc Christos woskres, całował się ze wszystkiemi, poczém zawołał: „Mości panowie, Bernadyni tańcowali na chórze z radości i pogubili trepki, — pokażmy im, że i w radości trzeba zachować pewną pretensyą i powagę — proszę za mną do bramy, na litanije.